Tak rodzi się genialnie prosty plan usunięcia nazwiska Pakulskiego z wersji protokołu, który ma być przesłany do centrali NFZ.
– Wygumkowaliśmy je – przyznaje z rozbrajającą szczerością Nowak.
Literat by tego nie wymyślił.
ps.
a dalej wtem acie „myszki”:
Łukasz Najder (f-book)
„Jechałem autobusem 195 z Nowego Światu i na kolanach miałem pudło florentynek. To są nieduże okrągłe ciasteczka z zatopionymi w karmelu nasionami i bakaliami, od spodu oblane czekoladą. Robią je w Rembelszczyźnie pod Legionowem.Tego dnia na Nowym Świecie mieli akurat świeżą dostawę, więc zamiast brać kilo i ćwierć machnąłem ręką, powiedziałem „Może nie bawmy się w detal” i wziąłem całe fabrycznie zafoliowane pudło. Dwa kilo dziewięćset z groszami. Teraz siedziałem w autobusie 195 i pudło trzymałem na kolanach. Biały karton, płaski, szczelnie owinięty cienką przezroczystą folią.
W rogu coś się poruszyło. Myślałem, że to ziarenko, ale to była mała muszka owocówka. Miała ze trzy milimetry. Była czarna. Tylnymi nogami masowała sobie skrzydełka.
Musieli ją zafoliować jeszcze w tej Rembelszczyźnie. Siedziała tam jak Józef K. Nie jestem przesadnym dżinistą, komary biję z okrzykiem „Giń, kurwo”, nawet owocówki zdarzyło mi się topić w kuchni pod kranem, ale tutaj sytuacja zrobiła się odmienna. To była muszka osobna, osobowa i osobista.
Rogiem biletu przebiłem jej dziurkę w folii. Nie kwapiła się do wyjścia. Nie dziwiłem się specjalnie. Czarna owocówka Drosophila hydei waży dwa i pół miligrama, a miała do zeżarcia prawie trzy kilo najlepszych ciastek w mieście. Zrobiłem większą dziurę w folii. Muszka K. była teraz na brzegu kartonu. Podniosłem pudełko do otwartego okna i dmuchnąłem. Przemocą uwolniona, zniknęła w ciemności wieczoru”.
M. Cichy
„Zawsze jest dzisiaj”
ale są i Dobre Nowiny:
(cyt.)
Urzędowi może zabraknąć na pensje – alarmuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
(kon. cyt.)
ps2.
Na zdjęciu też ciasteczko.
Z Lukrem (albo z Ludem, gdyż mnie się myli).
Piękny meta-for. Pan mi życie zabliźnia Panie MRM…