te tzw. święta – dziś zwane chętniej „długimi Łykędami” – uświadomiły mi (kiedyś, nie dziś), że przeżyliśmy kolejną falę Mass-migracji ze wsi (i małych miasteczek niestety!) – do miast. (tak: jestem z miasta, tego Miasta – od 3 pokoleń z obu stron tej – rozpieprzonej – Rodziny; a nawet głębiej, bo pradziadek był z Pelcowizny, wtedy pod warszawą; dziś: żerań – a prababcia z nowego miasta nad pilicą bodaj…)
………………………..
i tak, jak tamto pokolenie, w zrywie rewolucyjnym – o d r z u c i ł o Święta (i.e. Tradycję, rodziców, przeszłość, zaściankowość, katolicyzm, bigos i biedę…)
– tak dziś, menadżerzy, sprowadzeni do korporacji przez Molocha kapitalizmu – też wstydzą się swych korzeni.
no, nie: owszem – opuszczają Miasto, coby do „rodzin”.
nie wypada inaczej, prawda?
na pasterkę.
(czym „bogatsze” osiedla – tym bardziej puste w „święta”… ciemne okna, puste parkingi. i tylko na balkonach migaja kolorowe lampki z oszoloma czy innego kerfura…)
………………………..
ale nie ma to nic wspólnego z szacunkiem dla Przeszłości – czy rodziną.
tych: już prawie nie ma, choć Dziadek Kokakol zastąpił Dziadka Mroza.
………………………..
no i – Tradycyjnie – czekamy na 3ch króli, prawda?
dłuuugi…
Dziś koszuli zetempowskiej
już nie nosi się, to fakt,
wisi w szafie, taki los jej,
nie przerobisz, no bo jak?Jaka ja wtedy byłam –
dobra czy zła,
ładna czy nie –
co ja wtedy mówiłam,
mówiłam chyba, że:Że pracuję na fabryce drugi rok,
że przychodzę na świetlicę, kiedy zmrok,
że w terenie ludzie rosną,
że się plan podciągnie wiosną
i że jeszcze pokażemy wrogom złym,
z kim tu mają do czynienia… Spójrzcie, z kim…A śpiewało się wtedy to,
no… jakże to szło…
„My Zetempe, my Zetempe,
reakcji nie boimy się…”Dziś koszuli zetempowskiej
iuż nie nosi się, to fakt,
wisi w szafie, taki los jej,
nie przerobisz, no bo jak?…Jaki ty wtedy byłeś?
dobry czy zły?
Głupi? – Kto wie?
Jakieś wiersze mówiłeś
„Chce pani kawy?” – NIE!– To świetlica, nie „Kopciuszek” ani „Lurs”,
niech kolega lepiej czyta krótki kurs,
mnie te sprawy nie obchodzą,
a w robocie tylko szkodzą,
ja chcę jutro, lepsze jutro świata kuć, .
nie w prywatnej małej skali plany snuć…A śpiewało się wtedy to,
no… jakże to szło…
„My Zetempe, my Zetempe,
reakcji nie boimy się…”Dziś koszuli zetempowskiej
już nie nosi się, to fakt,
wisi w szafie, taki los jej,
nie przerobisz, no bo jak?…Jaka ja teraz jestem?
Dobra czy zła?
Ładna czy nie?
Jakim dziś mówię tekstem?
Dziś mówię chyba, że:Że ostatnio mi do twarzy w lilaróż
i w kokardach, i w falbankach, ale cóż.
Spojrzę w lustro, to się chmurzę:
Lepiej było mi w mundurze…
Może kiedyś jeszcze wróci taki krój,
nieco inny lub podobny modny strój,i zanuci się wtedy to,
…no, Jakże to szło…?
(taka piosenka z STS-u, ale nie znajduję Autora – cóż Tradycja, prawda? – podobno Agnieszka Osiecka, 2 poł. lat 50. XX wieku. znaczy: Nieaktualna.)
kobiety na stanowiska! (=kampania wyrównywania szans)
Malgorzata Machowska (z facebooka)
było zajmować te miejsca w korporacjach, a nie teraz marudzić, że się wieśniacy po stolicy plączą
Bo nie każdy korzeń jest zdrowy Panie Kolego ;) Widzę to zjawisko 'warsiawiaków wywiało’: zatłoczone „słoikami” do granic rozsądku pociągi, czy korki na wylotówkach. Warszawa wraca do domów. Miasto w przeciągu/pociągu, daje masom z prowincji pracę, co prowincja daje miastu??
Getta, strzeżone osiedla?
zara, zara! ja próbowałem. (obok.) ale, widać – nie jestem Godzien… (albo Zdolen bo mnie się myli.)
pani pajeczaki. no jak to co daje? Tania sile robocza daje, zeby pany w stolicy bawily… Jak zwykle (gdyby nie cham to pan nie wiedziałby że jest panem)
Znaczy: przyjeżdzają i psują rynek? W dodatku nie płacą (tu podatków) ;)
Nie mam pretensji, świat jaki jest każdy widzi. Jednak nie znoszę narzekania na Warszawę. Nie podoba sie to won (sama sobie tak zrobiłam, to wiem co mówię).
Ale tu o czym innym mowa, jak Szef bloga słusznie zauważył. O tych co wyżej. O tych co sukces.
P. p:
jest taka teza w historiografii najnowszej (nie chce mnie się szukać, kto to), ze stalin (tfu!) miał teorię, iż trzeba rozwalać struktury spoleczne i więzi; w krajach (późn. demoludu = znaczy zajmowanych.
silami (np. niemców, którzy – represje za zamachy.
np. na cafe club, zamach AL, podkreślam (= prości żołnierze wermahtu, a nie: elita i oficerowie tam bywali, bez sensu zamach; za co – w zamian – masowe represje na Prostych Ludziach… AK robiła zamachy na „elitę” zwykle jednak…)
………….
i tak jest – toutes prop. gard. – z Korporacjami: rozwalają, jak leci…
a skutki: na wszystkich (d. Prostych Ludzi)
(i „budują” jak leci, też.)
ot co. bo niby ktorej warsiawskiej damie chcialoby sie pracowac na kasie w tesco?
alergik:
sęk w tym (a w sęku…), że oni („Oni”) się nas („Nas”) boją; i nie akceptują.
rozumieją = siebie, zatrudniają = sobiepodobnych. albo tych (p. branża reklamowa), których im Centrala – za górami za morzami po Leci…
a wtedy – owszem, lekki dyskomfort („nie ja tu rządzę…”) ale i Ulga („nie ja odpowiadam…”)
…………………..
(a mogłbym być Takim Dobrym Panem ;)
Eora:
o niej nie mówię; to oczywiste.
mówię o Topmenadżmencie (CEO’s Pijar’os i te de.)
o tych, co kupują w tym tesko; gdyż nim zarządzają…
znałem kiedyś, to mówię.
no.
(a i Pajęczak pani o nich pisze: wszak ta, co na kasie w tesco = nie mieszka w strzeżonych osiedlach („malborkach”, jak mówił kiedyś waglewski, – dopóki nie zaczął żywca reklamować? ;)
panie mak
bylo zajmowac te pjentra szczelistych WIERZowcow jak je budowali
ale jak sie chcialo byc Niezalezynym i Kontestujacym Tworcom (=NiKT)
no to teraz nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem od wscieklej prowincjonalnej krowy
alergik:
po prawdzie — to ja wtedy na mieszkanie zbierałem; gdyżmy („Pany z miasta, co piją piasta”) – nie dostaliśmy od Tatowego gospodarstwa spadku jako zadatku na Kredyt dla Świętobanku…
no to mnie ubiegli.
(a i motywację maja jakąś… silniejszą? moze zdrowszy materiał genetyczny; a może Łokcie sprawne bardziej…)
………
ale: ja nie Płaczę; tylko Analizuję.
ot, jak to Emeryt – rozpamiętuję przeszłe.
ps.
od Kolegi, co nie akceptuje Sieci, bo. ale wpis przeczytał, bo majle przyjmuje, czasem:
chyba nie lubię tych „piętrowych” komentarzy… wpisała się Pajęczak pani (i ja w odp.) wyżej. po Czytajcie też ;-)
Istnieje również inna odmiana 'importowanych warszawiaków’: ta z awansu połowy lat 90., która już 'zjadła’ a teraz 'degustuje’.
I oni już nie jadą na swoją prowincję dzień święty święcić, oni tylko dziadkom wnuki „podrzucają” na okres świąteczno-noworoczny. A wnuki uprawiają sporty biegowe i skoki przez 6-7 h dziennie [albowiem lokalne warunki atmosferyczne nie pozwalają wypasać wnuków na polu].
Zamieszkajcie pod takimi dziadkami.
To ja mam pytanie: kto winien wnuków bardziej – prowincjonalny korzeń zasadniczy czy warszawska nakładka?
Stroeheim:
ja bym tu słowa „winien” nie wprowadzał. tak, mnie to vqrvia (coraz bardziej); ale to są processydziejowwe – i nic na to…
a to, że – w ich wyniku – Matoł (lub niekiedy Mateusz jednak) Birkut został Dyrektorem… no, cóż: jego zasługa – i tego, że w (ok.) 1990 roku na peron „IIIciaerpe” wjechał Pociąg, którego wagon Iszej klasy (społecznej) = zatrzymał się akurat przed nim (a on akurat znał z jezyków 1den obcy i potrafił przeczytać, co napisane na drzwiach było: „reserviert nur für Experten” albo „Expaten” — czy jakoś tak…)
rola Przypadku w procesach dziejowych i spowrotem.
elitarnie, a ja z prowincji i nie mam odwagi do stolicy. biedny ja lud z PGRów.
pani Analfabeta:
moja Babcia była Praczką, 2ga: Kucharką, Dziadek – Murarzem…
(dopiero Tatusia we smoking ubrali, na chwilę [ale tak, że od Mamusi maszynistki bez zawodu musial odejść, bo.] – ale przecież wiadomo, że on dobrze leży na czlowieku = dopiero w 4ym, 5tym pokoleniu [najwcześniej.] a później i tak: syfilis, małżeństwa z Kuzynkami i degeneracja; wiec tez = smoking nie leży [już] tak, jak kiedyś…)
a więc Pan się nie kryguje: lepsza dobra prowincja – niż zły Apartament (= w 1szym pokoleniu.)
i ja o ZMP piszę; tym starym – i tym nowym
To wszystko w ramach normalnego awansu społecznego – nic złego ani dobrego w tym nie ma – po prostu proces społeczny, dzisiaj się dobrze czuję – ale jeszcze mam pietra bo trzech Króli = wiadomo.
@internetowy
to ja mam taki proces społeczny w d.. [d. D.] – kiedy skutkiem działania procesu jest pozbawienie jednostek nim objętych podstawowych norm społecznych [bo Kulturę to się dziedziczy odruchowo, ale nabywa w trudzie]
@ internetowy
no, nie:
ani tamten (ZMP-owsko-peerelowski) awans – nie był normalny; ani ten (a bo po części, większej a nawet połowie znacznie większej, wiadomo = z tych samych Przyczyn, Błędów i Wypaczen Historii…)
awans to jest…
no, w tym…
no, tej?
w…
(no, gdzie? a bo mnie się myli.)
Panie Kierowniku bo ja myślę, że on ten awans to się dokonywał przez kooptację i nominację – czy dobrze myślę?
Bo coś mnie się zdaje że to najgorsza z metod awansu – ale jeszcze nie wymyśliłem jakie są inne możliwe.
@ Stroeheim
kiedy właśnie – nie tylko. czasem ta, szlag ją trafił[by] „rewolucja” — to nawet naprawdę zdolną Biedotę (z pelcowizny albo z innych wiosek i Te pe) — do Nauk wyrwała… mój własny ojciec dowodem; a że zdolny – chyba – to wielu mówi. a że z dołów społecznych, z – prawie – najbiedniejszej Biedoty warsiawskiej – też prawda. a że w ZMP i szczęśliwość Ludzkości u-Wierzył – też 100% prawdy. a bo mu ta Rewolucja, tfu = to umożliwiła.
a CZY byłby zrobił „karierę” – w normalnym? znaczy: w Tamtej 2 RP? bez wojny, bez bolszewizmu, tfu – i bez ZMP… kto to wie…
myślę że wątpię – żeby w II RP on zdobył – Arkadia to jest tylko we wspomnieniach dawnych szczytów, doły raczej kiepsko wspominają, bez względu na narodowość i poglądy.
To gdzie się można do tego ZMS zapisać?
no dobrze, awans (a was?), plebs etc… I co? I nic… Tych z czerwonymi krawatani przywieźli i jedynym warunkiem przyjazdzu była legitymacja. Teraz jedyną legitymacja była chęć. Nie partia, sekretarz ale chęć. Chcieli to przyjechali. Ja nie chciałem to nie przyjechałem. Ja nawet w „delegacje” jak miałem jechać to chory byłem, bo mam alergie na brak gotyku, odległości których nie można pijanemu pokonać piechotą (inna sprawa, że napić się nie na gdzie w tygodniu jak na prowincji, bo wszystkie rano trzeźwe w korpo muszą być, a wstać trzeba o 5 żeby w korku postać). Jestem wieśniakiem i dobrze mi z tym. Ale innym uwierała wieś, to poszli do miasta. Ale teraz to miasto im dało szansę. Nie partia w mieście, ale samo miasto. Gdyby warszawiacy obsadzili stołki u zarania to dzieliliby pośród swoich. No chyba że ci z pierwszego awansu sekowali i nowych tańczących jastrzębi ulepili ze starej słomy i gliny… To samo mówią tu we wrocławiu rodowici z dziada pradziada (co nie pojechali do warszawy) o tych co przyjechali do miasta. Mnie to bawi. Ale ja jestem typ aspołeczny i mnie społeczeństwo ani bulwersuje ani podnieca. Czekam aż sieć do lasu podciągną z powietrza i spadam.
Analfabeta:
już za późno. (ja też się chciałem do Pezetpeera zapisać, jak sie dowiedziałem, że to warunek sine qua non – Kariery w III RP; ale mnie Rzona powiedziała, że już rozwiązali. no, zawsze spóźniony…)
alergik:
no, Racja (d. Słuszna); ale ja trochę (chyba) nie o tym. ja: o konsekwencjach – dla tzw. pamięci narodowej. że Upada (= przez takie migracje.)
źle? dobrze? czasem tak, a czasem tak – ale: ja żyję (marnie) z Pamięci, to mnie smutno.
że oni (d. ONI) – nie chcą mieć „swojej”.
ja wiem (d. wię) — to było i w ameryce i te pe.
ja rozumię (d. rozumiem) tzw. imperatywy; a w tym dziejowe i te, no: Socji.
ale.
Ma pan słuszność, ale maszyny dziejów pan nie zatrzymasz. Każden ma telewizor i internet i ogląda ten „nowy” „lepszy” świat i też chce no to jedzie. Że korpo to wykorzystuje? To oczywiste. Najlepiej się ludzi doi jak mają silny cel i gotowi są wiele poświęcić. Ich sprawa. Nic się tu nie da zadekretowac. Tak było na długo przed komuna która to fakt inżynieryjnie wykorzystała znaczy ten naturalny pęd do „lepszego” do miasta. Teraz tylko skala większa i pięter więcej. Jest szansa w sieci że ten drenaż w końcu się skończy bo miasta zaczną się dusić sobą i wcale nie będzie trzeba w nich siedzieć żeby awansować jak ktoś ma potrzebę. Ale świat schodzi do rynsztoka, to pewne
No ja wiem – że ten proces społeczny to się dokonał w bardzo tragicznych okolicznościach – ale nie każdy który na tym skorzystał, od razu siepacz bolszewicki, chociaż i tacy też pewnie są —– taka jakaś radość mi się dzisiaj udzieliła (bom w Sylwestra i Nowy Rok się struł) —— ja tak prywatnie to zdecydowanie potępiam tą bandę komunistyczną (tfu!), ludzie kilka pokoleń pracowali na małą aptekę (na prowincji), a komuchy w kilka lat cały ten trud zniszczyli, ja to wiem…
alergik: to pewne.
ale ja – tak za bardzo – to nie wierzę w SOHO, w Las + internet i te pe.
Korporacja musi (i.e. Ludzie) cię z-Reformować, ulepić, ugnieść – na Obraz i Podobieństwo swoje.
ty ją akceptujesz = Ona = ciebie.
(d. jeśli Wrony…)
a inaczej – nie da Ci pracy…
takie: Samo-Po-Twierdzenie; żeś „nasz”.
(a z wolnego zawodu to mało kto wyżyje; nawet jak Prawnik — musi Bywać na Salonach władzy…)
internetowy:
no, nie każdy – p. mój komm. wyż. – i na tym siedzi problem, jak na kamieniu przydrożnym.
a bo: jak „rozliczać”? nie da się… a emocje mówią: TRZEBA[było, w 1989…], trzeba… a Rozum – to, że nie każdy. no to: Jak? no, nie da się – ergo: nie ma Sprawiedliwości.
c.b.d.u. — już dawno i zawsze.
jak sie uprzec, to net daje wieksze mozliwosci kontroli dla korpo niz real
a tak przy okazji
http://blog.rp.pl/bojanczyk/2011/01/03/czy-broker-bankowy-naprawi-zlew/
i pani ma rację – ale – ja jestem trochę jak ten Kalifornijczyk, bo miast głowaczyć rękami pracuję, i wierzajcie panie Alergik, nie jest kolorowo.
może jakbym ałtsorcingował sobie klientów w Warszawie, to kto wie?
MY czekamy na wiosnę a nie na królów
wsio mogut karali
no, dziwnie się robi…
@makowski: nie obracalam sie w warszawskich klimatach ceo’s und pijar’os, wiec nie znam. ale bedac przez kilka dni w wawie na swieta wielokrotnie robilo mi sie slabo…
Eora:
ano.
(oczywiście można rzec –nie udało mu się, to narzeka, prawda ;)
kabel, fura i komóra.
oto, kto tu rządzi.
A ja tak zupełnie na boku i nie czytając (wybaczcie) komentarzy przedpiśców zastanawiam się inaczej (choć może podobnie). Czy przypadkiem nie zatraciliśmy przyjemności z cieszenia się życiem (=d. dobrą nowiną ;-)). Czy to nasze świętowanie ogólnopolskie i powszechne w klasie średniej i niższej oparte o dom-telewizor-komputer-lodówkę-itd nie ma często na celu jedynie doprowadzić do stanu wynudzenia (nie mylić ze znudzeniem, choć podobne się i nabrania wigoru do kolejnego dnia pełnego zajęć?
„(…)Czy aby w tym [potrzebny] jest grubszy sens?(…)
Coś mnie wali w głowę
nie daje spać
to pewnie jakaś nowa broń
a może opar
nie wiem skąd
nie wiem
”
http://panthera25.wrzuta.pl/audio/7UlueuRmZnN/01._opar
potrzebny.
ale – wyszedł.
sprzedany znaczy.
czekamy na Nową Dostawę.
no to jeszcze na zakonczenie
calkiem nowa produkcja farsiafska
http://www.youtube.com/watch?v=Pd0ScofLTGw
;o)