dziś, w Czynie – dajemy Wam, Towarzysze i Obywatele, cztery strony z Naszej Przeszłości: NON STOP, nr 5 (maj) 1989, ten Rok: pamiętacie, kto po nim stąpał…
bieżcie i jedzcie: oto bowiem jest non stop mój.
Numer miał dwie okładki. Jedną normalną a drugą o 180 stopni odwróconą. Numer schodził się do środka z dwóch stron, oczywiście też obrócony. Na rozkładówce był stały dział: „obladi oblada” (czyli jak się łatwo domyślić listy od czytelników, tendencyjnie wybierane i złośliwie komentowane). Na jednej stronie było obladi, a na drugiej (o 180⁰) oblada. W rogu: Kurt Schwitters, malutki.
Na jednej był Franek Zappa z gigantycznym ołówkiem, w cylindrze Wuja Sama. Na drugiej Czarni Murzyni W Błocie Pijący Tanie Wino A Krowa Im Robi Dobrze. czyli haitańskie obrzędy woodoo, w wydzierce ze Sterna.
Na marginesach dopiski (patrz: Kisiel; patrz: cenzura) głosiły: Ludzie Fleishmann i Pons zrobili syntezę jądrową w wannie! Wstępniak – był to numer dwusetny – podawał daty i co było kiedy na okładce. Bardzo pouczające.
W numerze: Lou Reed, opowiadanie Marka Nowakowskiego, Bob Marley autorstwa Jurasa Giebułtowskiego i Piotra Młodożeńca (ilustracja), Metallica, the Clash, Def Leppard (kapela z jednorękim perkusistą), Opera, Chamstwo Hołdysa, Kurt Schwiters i La Toya z Playboya (wycięta).
Hasłem numeru, wymyślonym chyba przez Hołdysa, ale z braterską pomocą Przyjaciół, było: PISARZE DO SZPADLI, ROBOTNICY NA DRZEWO. (Był rok 89. Dopiero dziś się udało zrealizować.)
no i zabawne było patrzeć, jak Ludzie w środkach miejskiej komunikacji czytają tę gazetę – do góry nogami. takie czasy (były).
mr m.