– (…) Nie stałem się przez te wszystkie odmowy zgorzkniały, dalej robię swoje, bo co innego mam robić, ale czasem pojawia się pytanie, czy dobrze zrobiłem, że zamieszkałem tutaj.

Pierwszy raz się pan nad tym zastanawia?

– Myślałem już o tym w stanie wojennym, ale 11 listopada – znacząca data – miesiąc przed jego ogłoszeniem 13 grudnia 1981 roku, urodził się mój pierwszy syn. To był kiepski moment na jakikolwiek ruch. Mogłem wyjechać i zabrać ze sobą rodzinę, ale miałem tu też przyjaciół, znajomych i – może to był mój błąd – czułem się wobec nich lojalny. Nosiłem jakąś bibułę, śpiewałem z Maciejem Zembatym podziemne piosenki. Mam teraz w głowie śmieszne wspomnienie, jak biegam z łóżkiem dla dziecka po bocznych uliczkach w Krakowie, w śniegu, po godzinie milicyjnej…

    John Porter: Nie wkopujcie się
    Katarzyna Bielas

(+ suplement: większość z 1982 jednak.)