Paranoja (maniakalna i depresyjna).
dzień dobry, oto nowa Rękawiczka.
Optymistyczna, biała – jak Dziewictwo Narodu.
French anti-riot police officers try to prevent migrants from hiding in trucks heading for the UK last week. Photograph: Philippe Huguen/AFP/Getty Images
[…]
Rachel Craig, 22, from Folkestone, said the city centre was quieter than usual. “People daren’t go out in their car. I have a friend whose mum said she did not want to drive into town. It must be awful if you need to drive for work.”Gomm of the RAC added: “Solving the immigration crisis is clearly a job for heads of government but that doesn’t mean officials here can’t do more to keep south-east England moving. The depressing thing is that cross-channel disruption is nothing new, and Operation Stack has been with us for almost 30 years. Yet only now are we seriously considering how to address its shortcomings.”
W podróży służbowej napotkałem ci ja w pociągu młode społeczeństwo w liczbie sztuk trzy. Jechali na Łudstok. Sam bym pojechał, ale wiadomo – praca, obowiązki itepe…
Jeden – najbardziej odjechany (blondyn z włosem skołtunionym i dredami w solidnej brodzie), opowiadał, jak to był 10. lat w Holandii, ale wrócił i nie wyjedzie, bo to jest Jego Kraj, chociaż ma on do tego kraju Wielkie Pretensje.
Więc zacząłem przekonywać, że dużo gorzej było w początku lat dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku – inflacja, kryzys, zakłady padały jak muchy, pracy (nawet najgorszej) nie było. Powiedziałbym więcej, cofnął się dalej – do okresu kartkowego i stanu wojenki, ale pociąg akurat dojeżdżał do właściwej stacji.
Wytarabaniłem się na niedawno odremontowany peron. Policzyłem się dokładnie:
1. Torba z Bardzo Istotnymi Dokumentami,
2. Torba z płytami analogowymi, sztuk 5,
3. Pudło z nowym gramofonem.
Wszystko było na miejscu. Nawet Postawa Roszczeniowa(=PR) młodego Polako-Holendra, która pojechała w przeciwnym od niego kierunku.
Ładne.
O to tak jak za 1 komuny ja jeździłem z płytami w pociągu. To samo. Inaczej z gramofonami – kupowało się w sklepie ZURT w moim powiatowym miasteczku, nie trzeba było wozić.
kto Bogatemu zabroni…
W moim miasteczku płyty kupowało się w księgarni (funkcjonuje do dziś). Obok był ZURT z „eretefałką”. Lepsze (zachodnie!) płyty przywoziło się z 3.miasta, od marynarzy. Dzisiaj na miejscu ZURT-u jest nocny alkoholopój i kwiaciarnia.
znak czasów
W krótkich, żołnierskich słowach – jestes Pan elitą…
————————–
*
Fragment artykułu Marcina Hermana, „Emotikony jak hieroglify” z dodatku do Rzeczpospolitej, PLUS MINUS, wydanie W1 NR 178 (10207) PLUS MINUS 31 (1170), sobota-niedziela 1-2 sierpnia 2015, strona 5.