(d. „Kochana młodzieży…”; d. oddajcie mi moje 5 minut; d. muzeum Rękawiczek; d. muzeum sztuki nienowoczesnej; d. w walce o sojusz Robotnika, Chłopa i Urzędnika Pracującego; d. salon zależnych; d blog elegancki & symetryczny.)
Nadal nic.
12 odpowiedzi na “Nadal nic.”
ps.
Sens…
Zakopanie dziury to ma sens. Nie wiem jaki ale ma…
Ogólnie chodzi o to , że gdyby szafa miała linę byłaby windą…
To też jest sensowne :))) Ogłupienie…
Lubię dziury i to nawet co ładniejsze w Zakopanem.
no, racja. ale tu jest Afera, gdyż (Ją) zasypują… i co? i dupa, znaczy: Równo.
(= wszystkim Po.)
Zkopuję zyli może deportują do Zakopanego. Po urzędniczemu cieżko czasem zrozumieć.
Jak: „ciężko”, jak… Prosto.
Nieodwracalne są natomiast opłaty i prowizje pobierane przez towarzystwa ze środków przyszłego emeryta.
„Zasada podczas negocjacji jest prosta: kto trzyma się na nogach, ten wygrywa„.
Prawie jak w boksie.
Wunderwaffe w postaci kiszonego i chleba czarnego oraz solonej słoniny jest? Jak nie ma, to to nie są negocjacje. To jest bardak.
->Stroeheim
Tak, racja, jednak zaawansowane doświadczenia pokoleń i rozwój sztuki kucharskiej oraz umiejętności imprezowania podpowiadają jako „szczepionkę” przednegocjacyjną domowy rosół z (Pana Makowskiego serdecznie przepraszam) tłustej kury. Najlepiej takiej od chłopa, która na wolnym wybiegu zmetabolizowała karmę zbożową z dużą ilością pokrzywy i innych warzyw.
Próby użycia podróbek w postaci gotowych zupek (tfu!), skończyły się przedwczesnym „zgonem” w chińskich trampkach i kacem gigantem na dzień następny.
ps.
Lubię dziury i to nawet co ładniejsze w Zakopanem.
no, racja. ale tu jest Afera, gdyż (Ją) zasypują… i co? i dupa, znaczy: Równo.
(= wszystkim Po.)
Zkopuję zyli może deportują do Zakopanego. Po urzędniczemu cieżko czasem zrozumieć.
Jak: „ciężko”, jak… Prosto.
„Zasada podczas negocjacji jest prosta: kto trzyma się na nogach, ten wygrywa„.
Prawie jak w boksie.
Wunderwaffe w postaci kiszonego i chleba czarnego oraz solonej słoniny jest? Jak nie ma, to to nie są negocjacje. To jest bardak.
->Stroeheim
Tak, racja, jednak zaawansowane doświadczenia pokoleń i rozwój sztuki kucharskiej oraz umiejętności imprezowania podpowiadają jako „szczepionkę” przednegocjacyjną domowy rosół z (Pana Makowskiego serdecznie przepraszam) tłustej kury. Najlepiej takiej od chłopa, która na wolnym wybiegu zmetabolizowała karmę zbożową z dużą ilością pokrzywy i innych warzyw.
Próby użycia podróbek w postaci gotowych zupek (tfu!), skończyły się przedwczesnym „zgonem” w chińskich trampkach i kacem gigantem na dzień następny.
wszystko Dobre, co się dobrze zaczyna.
Taki mały powród do przeszłości.
kilka moich…