na początku było to. na takim słuchałem „Band of Gypsys” Hendrixa. (ojciec kolegi przywiózł z Londynu bodaj; pożyczaliśmy sobie na kilka dni, aby każdy się nacieszył). aż szkoda było płyty (czarnej). źródłem muzyki było trzeszczące – i czasem zagłuszane – radio Luxemburg; oraz tzw. pocztowki dźwiękowe, kawałki plastiku, w jednym kolorze, z przekopiowanymi singlami ze świata. czy legalne? hitem w mojej kolekcji była tzw. czwórka (mała płytka na 45 obrotów) z nagraniami the Beatles, wydana przez rządową węgierską wytwórnię Hungaroton – a nawet nie napisali, kto to gra – tylko że angielski zespół… skoro Oni kradli – co innego robił prywaciarz z wtryskarką do plastiku? (dziś zapewne ważny uczestnik naszego życia gospodarczego) sklepy muzyczne oferowały (czasem) akordeony; z płyt najchętniej Mazowsze (zespół folklorystyczno-rządowy). za Gierka – również Śląsk. po co to przypominać? nie wiem… a jakby ktoś chciał się uważniej przyjrzeć… |
„Obywatele…”
(d. „Kochana młodzieży…”; d. oddajcie mi moje 5 minut; d. muzeum Rękawiczek; d. muzeum sztuki nienowoczesnej; d. w walce o sojusz Robotnika, Chłopa i Urzędnika Pracującego; d. salon zależnych; d blog elegancki & symetryczny.)