Mówił trochę za trudnym językiem, ale dla nas, licealistów, było to bardzo dobre: ciągnął słuchaczy w górę, przy okazji muzycznych wtajemniczeń wzbogacając także ich zasób słów. Na tym powinna polegać misja radia publicznego, czyż nie? Choć może lepiej kwestii misyjności przy tej okazji nie wyciągać. Po pierwsze, wówczas wszystkie radia były „publiczne”, po drugie z powodu jego audycji o mało nie wyrzucono mnie ze szkoły: żeby zdążyć do domu na 15.10, kiedy się rozpoczynały, musiałem we wtorki wagarować z przypadającej o tej porze lekcji niemieckiego. I wtedy, i dzisiaj uważam, że było warto.
Michał Okoński
„Nauczyciel oddychania”