Podobną kwestię stanowi nazwanie generała Kozieja „szogunem”. Nie jest to oczywiście inwektywa, ale cała sytuacja była bardzo niestosowna, gdy wziąć pod uwagę, że siogunowie (tak powinno się pisać i wymawiać ten tytuł) byli najpierw wybieralnymi dowódcami wojskowymi, a z czasem stali się dyktatorami ograniczającymi władzę cesarzy, a często po prostu ich więzili. To właśnie za czasów panowania pradziadka obecnego cesarza Japończycy obalili ostatniego sioguna i udanie zmodernizowali państwo. Trzeba wiedzieć, że siogunat obalili samurajowie, a tymczasem Komorowski mówił, że „skoro gen. Koziej został szogunem, to biznesmeni mogą zostać samurajami biznesu”.
Pominąwszy fakt, że to po prostu głupoty należy stwierdzić, że takie słowa prezydenta musiały zostać odebrane jako kolejny wyraz lekceważenia; jako dowód na to, że Komorowski, który od miesięcy wiedział o planowanej wizycie w Kraju Kwitnącej Wiśni, nie zadał sobie trudu przeczytania jakiejkolwiek publikacji na jego temat. Inaczej nie ryzykowałby żartów o sprawach, o których nie ma bladego pojęcia i nie ujawniał kompromitującego faktu, że wszystko, co wie o Japonii zaczerpnął z serialu z Richardem Chamberlainem w roli głównej. Trudno określić taką sytuację inaczej niż jako wywołującą największe zażenowanie.
ps.
obrazki są np. tam. każdy może sobie sam. (ale my i tak Dobrze wiemy, że to nie nasza wina.)
a Prawica tylko zrzuca z samolotów Krzesła na Prezydenta, zamiast stonki.
Jedna odpowiedź do “„Prezydent nie wszedł na żadne krzesło…””
Możliwość komentowania została wyłączona.