jak donosi the inquirer sędziowie w USA zaczynają się denerwować na Bardzo Wielkie Wytwórnie Fonograficzne. no bo w końcu ilu ludzi można pozwać? wszystkich? w dodatku małych i biednych? ot, taka pani sędzina z US District w Bostonie Nancy Gertner mówi, że: …never had a situation like this before, where there are powerful plaintiffs and powerful lawyers on one side and then shedloads of ordinary folks on the other.
i słusznie, no bo dla kogo to prawo? dla instytucji, które produkują rzeczy? dla niego samego? po co nam technika, gdy zachęca do łamania prawa? skazać technikę – i tych, którzy ją wymyślają. skazać Sony, Philipsa…
no, tu już się zagalopowałem. przecież to oni właśnie chcą skazywać. za co? za nagrywanie na CD, które sami wymyślili. i sprzedają. za odtwarzacze mp3 – które produkują. ale: lepiej ich nie uźywaj… możesz zostać pozwany.
to tak, jakby produkować narkotyki, później je sprzedawać – i jednocześnie głośno nawoływać do ścigania narkomanów. mówiąc zaś jeszcze poważniej: ale się porobiło…
„Obywatele…”
(d. „Kochana młodzieży…”; d. oddajcie mi moje 5 minut; d. muzeum Rękawiczek; d. muzeum sztuki nienowoczesnej; d. w walce o sojusz Robotnika, Chłopa i Urzędnika Pracującego; d. salon zależnych; d blog elegancki & symetryczny.)