– Przeczytałam te listy…
– Mówi Pani o donosach? Kto je pisał?
– Nawet rodzina, ale rodzinę rozumiem. Nie mam im za złe, bo mieszkali w Polsce. Pisali też przyjaciele. Tych z Polski też rozumiem. Chociaż wiem, że byli i tacy, którzy odmówili pisania na mnie. Ale tych, którzy mieszkali tutaj, nie rozumiem…

– Matka dawała mi pieniądze dla św. Antoniego, a ja je kradłam, żeby kupić sobie pańską skórkę. Wpatrywałam się w twarz świętego, czekałam, aż się uśmiechnie i powie:
„Aniu, kup sobie pańską skórkę”. Podobnie miałam ze Stalinem. Uśmiechał się bez przerwy. Wisiał nad tablicą i miał takie błyski w oczach. Później zakochałam się w Majakowskim.

– Ale wtedy dostałam zaproszenie do ambasady polskiej. Kazali napisać oświadczenie, że postać, którą grałam, nie ma ze mną nic wspólnego, że nie mam nic wspólnego z reżyserem i że w ogóle uważam, że to najgorszy człowiek na świecie i nigdy mu ręki nie podam.
– Bo?
– Bo to wróg Polski Ludowej. Powiedziałam, że tego nie napiszę. Odebrali mi paszport. Kilka dni później dostałam list od przyjaciela z Warszawy, który pracował w piśmie „Radar”. Znalazł tam w koszu na śmieci moje zdjęcia. Widział też dokument, że jestem zabroniona i nie wolno o mnie pisać

– No bo ja w gruncie rzeczy jestem strasznie naiwna. Tylko że całe moje pokolenie wychowało się w kulturze. Nie było konsumpcji, mieliśmy tylko kulturę. A dziś? Trzeba robić forsę i się wygłupiać. Ja tak nie potrafię.


(i tak dalej. przeczytajcie, nie warto; nic modnego. jeśli dziś {2022} znajdziecie kopię)
„Prucnalistka. Rozmowa z Anną Prucnal”, Remigiusz Grzela (GW, 2004)