„Kisiel” na dziś.
(cyt.)
A więc już po pogrzebie Grażyny (Bacewicz – mr m.). Ciężkie były te uroczystości, bez Boga (Grażyna była ateistką i nie życzyła sobie żadnych elementów religijnych). Dużo muzyki w konserwatorium, marsz żałobny z „Eroiki”, Bach, dużo ludzi, warta przy trumnie, masę wieńców – jednak to jakieś bezradne, ludzie zostawieni sami sobie, bez autorytetu, bez nadziei – a może właśnie tak być powinno, jeśli się nie wierzy?
Kiejstut, Wanda i Alina jak lodowaci, niewzruszeni, ale jakoś przerażający. Dużo ludzi, ale przyjaźni mało – może my byliśmy kiedyś najbliżsi? Na cmentarzu mróz ogromny, Motyka przemawiał, nic nie słyszałem.
Wszyscy szybko o niej zapomną, utworów nie będzie się grywać – tak to jest wśród muzyków – niemiłe to towarzystwo. (…) Ona się przepaliła, żyła zbyt intensywnie, komponować potrafiła i dziesięć godzin na dzień – jakby się spieszyła. I doktor, jej mąż, zmarł przedwcześnie.
Po pogrzebie upiłem się mocno.
(kon. cyt.)
Stefan Kisielewski „Dzienniki”, 22 stycznia 1969 r.

dobranoc Państwu
mr m.