W roku 1989 były u nas pierwsze prawdziwe wybory do sejmu, Gustaw Herling-Grudziński nie ukrywał zdziwienia, gdy zadzwoniono do Neapolu, by skomentował ich wynik. Jeszcze nie miał wyrobionego zdania, próbował dopiero zebrać myśli, a rodacy już chcieli znać jego opinię. I tak to funkcjonuje: niemal w każdej sprawie trzeba się odwoływać do celebryty, który musi skomentować wydarzenie i ustalić, jak należy je rozumieć. Dopiero wówczas możemy spać spokojnie. Stąd chyba bierze się malejąca popularność zbuntowanych intelektualistów, zawsze gotowych do myślenia na własny rachunek, myślenia, które idzie pod prąd obiegowym opiniom. Ludzi, którzy wolni są, jeśli można tak powiedzieć, od „dogmatycznej drzemki”.
Janusz Tazbir, wstęp do „Plaga celebrytów” (pr. zbiorowa, 2013)