Schyłek i ostateczny koniec epoki „dzieci kwiatów” przyniosły narkotyki. Moda na nie zaczęła się w Polsce tak siermiężnie, jak i siermiężne było peerelowskie państwo… od mieszania i przetwarzania leków psychotropowych zawierających opiaty, odparowywano też słynne krople Inoziemcowa albo stosowano substancje odurzające. Dość wspomnieć, że rodzima wynalazczość miała szerokie pole do popisu. Rzadko, stosunkowo późno i wyłącznie jako turystyczny import trafiała się marihuana, o LSD wszyscy słyszeli, ale mało kto widział. Wreszcie, na koniec, pojawiła się tzw. polska heroina (…).
Wspólnota rozleciała się, każdy poszedł w swoją stronę. Zirek przypomniał sobie wiersz, a właściwie fragment, który napisał jeden z dąbrowskich uczestników tej historii, Witek P., gdy wszystko już się kończyło:

    „Powiedzcie, drodzy przyjaciele, dlaczego życie tak obrzydło, że zamiast palić zdrową trawkę, grzejecie w kanał tępą igłą”.

Darek Ryczkowski
Dąbrowskie „Dzieci Kwiaty”