…i zastanówmy się, czy Markiewicz ma rację twierdząc, że są to szczyty „pedagogiki wstydu”, z którymi „najbardziej obrazoburcze wypowiedzi publicystów liberalnych czy lewicowych nie mogą się równać”. Wydaje się, że Markiewicz racji nie ma. Skupmy się na Zychowiczu, który oprócz Obłędu’44 napisał w tym duchu jeszcze Pakt Ribbentrop-Beck i Pakt Piłsudski-Lenin – są to teksty demaskatorskie, obrazoburcze, rewidujące dotychczasowe ustalenia historyków i kwestionujące polityczno-patriotyczne mity na temat sanacji, Piłsudskiego, Becka, Armii Krajowej, Bora-Komorowskiego itd. Głoszone w nich tezy mogą z pewnością wzbudzić emocjonalny sprzeciw ze strony wielbicieli Marszałka, bezkrytycznych chwalców Armii Krajowej czy wreszcie animatorów polityki pamięci, poszukujących w naszej historii „pozytywnych wzorców osobowych”, ale – wbrew temu co suponuje Markiewicz – nie są to przykłady „pedagogiki wstydu”. Zychowicz nie każe współczesnym Polakom wstydzić się za sanację, za Piłsudskiego, za Becka, za Armię Krajową, za Bora-Komorowskiego, nie każe im posypywać głów popiołem, wyznawać win, przepraszać za grzechy przodków. A tego właśnie domagają się od współczesnych Polaków „publicyści liberalni czy lewicowi”, których egzemplarycznym typem jest Jan Tomasz Gross – aby „rozliczyli się z mroczną przeszłością”, „wzięli na siebie odpowiedzialność” za grzechy popełnione przez ich dziadów ponad 70 lat temu, „dokonali moralnego rozrachunku” i tym podobne, wielokroć powtarzane formuły (mające ewidentny posmak religijny).

Owszem, po lekturze książek Zychowicza może u czytelnika pojawić się wstyd z tego powodu, że mieliśmy taki marną warstwę przywódczą, ale ma to mało wspólnego z „pedagogiką wstydu”, która w Polsce jest lokalną odmianą praktyki dość powszechnej w krajach tzw. Zachodu (wstydu za rasizm, za kolonializm, za prześladowania „Obcych” etc.).

Dodajmy na koniec, że „pedagogika wstydu” w sposób naturalny przechodzi w pedagogikę dosłowną…

Tomasz Gabiś
Drobne polemiki z Piotrem Zychowiczem, Elżbietą Janicką i Henrykiem Markiewiczem