W jej zliturgizowanym języku roi się od patetycznych frazesów typu wiara i Europa. Zwłaszcza Europa to uniwersalny joker, który bije wszelkie pojęcia odnoszące się do mniejszych całości. Europa na swoją korzyść rozstrzyga każdą lokalną, regionalną, i narodową debatę, ponieważ jest większa i silniejsza, i ponieważ „ja” także chce być i większe, i potężniejsze. Europa jest Bogiem pośród fałszywych bożków.

Kaznodziejka Merkel swoim wiernym głosi, że droga np. do „europejskiego rozwiązania”, jest bardzo trudna, zarazem chce ich natchnąć nadzieją, wyznając: „wierzę, że jesteśmy na dobre drodze”, „walczę o tę drogę”, „wierzę, że służę Niemcom”, „dlatego życzyłabym sobie możliwie najwięcej tych, którzy w to wierzą. Wówczas można i góry przenosić”. Kto wątpi, ten nie zasłużył na zwycięstwo. Nie błędne rozpoznania sytuacji i błędne decyzje prowadzą do klęski, lecz brak wiary. Polityczny protestantyzm ukazuje się tutaj ze swojej niezbyt pociągającej strony – lepkie samozadowolenie, religijny upór wbrew rzeczywistości, dzielenie włosa na czworo zamaskowane jako rozważanie argumentów.

Na samym dnie każdego protestantyzmu leży, tylko na poły oświecony, dualizm, dziedzictwo Lutra. (…) Kaznodziei przeszkadzają liczby – kaznodzieja nie musi wszak wiedzieć, ile aniołów mieści się ostrzu szpilki; tak samo przeszkadza mu pytanie o przyczyny. O świecie nie musi nic więcej wiedzieć ponad to, że jest ułomny.

Tomasz Gabiś
Franz Alt, Peter Sloterdijk, Michael Klonovsky i inni o zagadkowej Angeli Merkel (Głosy zza Odry)