A „Złote żniwa” to temat dla was interesujący?
S: – Nie.
Dlaczego?
S: – Bo ta cała holocaustowa konfekcja już zaznaczyła swoją obecność w najnowszych dziejach polskiego teatru. Doszło do tego, że w kulturze popularnej mamy w zasadzie dwa wizerunki Żyda: „aj-waja” z teatru Szymona Szurmieja i Gołdy Tencer oraz Żyda zaszczutego, ale grającego na pianinie. Zresztą ujęcie tematu przez Grossa nie jest niczym nowym…
(…)
D: – Kiedy byliśmy na festiwalu w Łodzi, pani w naszym hotelu powiedziała, że gdyby ktoś kopał w nocy w nasze drzwi, to żebyśmy dali znać, bo mają dziś izraelską wycieczkę. Popatrzyliśmy na nią dziwnie. W nocy rozpoczęło się walenie. Ci Izraelczycy właściwie wyłamali drzwi do pokoju naszych kolegów z ekipy technicznej z wałbrzyskiego teatru, którzy próbowali się z nimi porozumieć i mówili: „Sleep, sleep. You go!”.
S: – A ci Izraelczycy, żadne kurwa sleep.
D: – Więc nasi zakasali rękawy, ale szybko zrozumieli, że zaraz wybuchnie afera z cyklu: panowie z Wałbrzycha zajebali w Łodzi Żydów. I odpuścili.
I tu właśnie jest moim zdaniem klucz to tematu. Te wszystkie „Auschwitz tours”, czyli wycieczki po obozach koncentracyjnych, słynne demolki izraelskiej młodzieży w hotelach, agenci ochrony, którzy jednym ruchem łamią ci rękę. A wszystko na tej „umęczonej, przesiąkniętej żydowską krwią ziemi„.
D: – Może to rzeczywiście jest jakiś ciekawy kontekst. Chociaż trzeba chyba wciąż pamiętać, żeby nie lać wody na antysemicki, wciąż działający, młyn albo już młynek. A może trzeba lać? Nie wiem.
S: – A mnie nie interesuje wchodzenie tylko w kontekst etniczny. „To Polacy zabijali dla kasy Żydów”, „to nie byli Polacy”, „to mniej Polacy, bo męty społeczne”. Dyskurs tożsamości etnicznej jest kompletnie bezużyteczny. Czy ten facet, co ściągał pierścionki z palców Żydówkom, miał buty czy nie miał? To jest istotna sprawa! Bez takiego kontekstu – de facto klasowego – nie ma sensu rozmawiać.
„Wałbrzyscy celebryci”
Z Moniką Strzępką i Pawłem Demirskim rozmawia Mike Urbaniak.
a jako dyscyplina dodatkowa:
Publikacja nt. rozkopywania grobów w Bełżcu ukazała się w 1956 roku w tygodniku „Świat”. Jej autorem jest Andrzej Mularczyk. Ten sam, który był później scenarzystą wyreżyserowanej przez Sylwestra Chęcińskiego (rodem z Suśca) trylogii: „Sami swoi”, „Nie ma mocnych”, „Kochaj albo rzuć”.
Oto fragment tekstu Mularczyka: „Nie istniał już obóz zagłady, a Bełżec był nadal kopalnią złota. Miejsce po obozie zrównane było z ziemią. Zdjęto bocznicę kolejową. Żółty piasek zaczął zarastać świeżą trawą. Wtedy pojawiły się hieny. Nocą błyskały światła latarek. Snuły się, jak błędne ogniki, ale wiedziały, czego chcą: złota! Raz popełniona zbrodnia rodziła dalej przestępców. Umarli nie mogą się bronić. Hieny ośmieliły się, zaczęły przychodzić w dzień. W biały dzień, szosą obok stacji szli ludzie, niosąc na ramieniu łopaty, jak żniwiarze niosą kosy. Oni też szli na żniwa. Ludzie mówili wtedy: «Żeby być bogatym, wystarczy odwaga i łopata». […] To byli ci sami, którzy w czasie okupacji kupowali złoto od pijanych własowców z załogi obozu. To było to samo złoto. W Bełżcu zaczęto żyć bogato. Złoto zamieniano na wódkę. Stukały woreczki, szeleściły pieniądze, płynęła wódka. Wieś budowała się”.
(…)
O tym, że groby rozkopywano, o tym, że znajdowano w nich złoto w Bełżcu wie każdy. Ale kto kopał? Tego nie sposób się dowiedzieć. Miejscowi nie chcą wymieniać nazwisk. A jeśli już takie padają, to zainteresowani zaprzeczają. Nie ma też osób, które chcą (potrafią?) podać nazwiska tych, którzy na żydowskim złocie, srebrze itd. dorobili się majątku.Wójt Bełżca Andrzej Adamek też nie potrafi na te pytania odpowiedzieć. Przyznaje, że słyszał o tym i owym, ale żeby coś konkretnego, z tym już jest kłopot. Wójt zaprzecza, jakoby ktoś z Bełżca wzbogacił się na Żydach. Jeśli ktoś coś wykopał, to sprzedał, ale pieniądze poszły na jedzenie.
– Wojna się skończyła, była bieda – przekonuje Andrzej Adamek.
– Ludzie kopali z biedy, nie mieli nic, szukali sposobów, żeby przeżyć – dodaje jeden z mieszkańców Bełżca. Prosi o to, aby nie ujawniać jego nazwiska.W Bełżcu najczęściej mówią o tym, że kopać przyjeżdżali mieszkańcy okolicznych wsi, a czasem nawet Zamościa czy Lublina.
Robert Kuwałek nie wyklucza, że i tak się mogło zdarzyć…
Słyszałem o tych wycieczkach ale myślałem że naszych jeszcze nie biją, a tu aż tak, Mein Gott.
Może już czas przenieść się z XX do XIX wieku?
Jak nie kuźwa episkopat to żydzi. Jak nie krzyż to antysemityzm i tak w kółko. U was jak się czyta periodyk albo ogląda TV to cza mieć wiadro pod ręką bo się żygać chce.
no, niestety: nie Wszyscy mogą mieszkać u Was, w Nowoczesnej EU. (może przyjmiecie naszych imigrantów więcej?)
ps.
(ale Pan Harry niech nie czyta, bo to religijne, znaczy: fideistyczne.)
Kryzys wielokulturowości | Krzysztof Czyżewski
Żebym nie wiem ile czytał (choć cytuje pan wygodną dla siebie opinię więc nie muszę) to nie dopatrzę się wielokulturowości u WAS bo wycieczki to nie wielokulturowość. Wycieczki z Izraela i ich ochronarze byli wredni jeszcze za I komuny kiedy to przyjeżdżali na Kazimierz do Kraków. Ale wina jest po polskiej stronie, że se na to pozwalają. Mogli by przestać ich wpuszczaś albo wirachy psy mogłyby im raz mordę obić i byłby spokój. Zasłanianie się antysemityzmem w tym wypadku nie ma sensu bo policja to policja a wizy wizami. Zresztą utrzymywanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem to jak przed laty z RPA.
#mojawinamojawinamojabardzowielawina.
(i może przy tym pozostańmy i wypłaćmy Wam te odszkodowania za II WW. no bo przecież umieraliście za gdańsk.)
Pan się trzyma tematu.
Gdańsk niemiecki, bronili Poczty Polskiej, zginęli, teraz solidaruchy chcą ich krew prywatyzować.
ja się nie mogę trzymać Tematu, gdyż jestem zakłamanym, tępym Polaczkiem („poliszdżoke”), nie rozumiejącym subtelnego Dyskursu Europejskiego (wyparcie: you forgot jedwabne).
eeeeeee
Aaaa…!