szarsza-jeszcze-bardziej

35 odpowiedzi na “To już po tych tam: Wyborach, coś mnie ominęło?”

  1. Ominął Pana ciekawy przypadek. Naród (IMHO) pokazał obecnemu/wychodzącemu drzwi grzecznie i z umiarem. Obyło się bez tzw. większych incydentów. Największym była śmierć jednego z wyborców w miejscu głosowania, co przedłużyło ciszę wyborczą. Dziennikarze spuszczeni ze smyczy mocno narzekali na ten przypadek, jakby nie można było spokojnie poczekać.

    Wchodzący ma wielki problem, bo jego obietnice (jak wyliczyła przedwyborcza Rzeczpospolita) kosztować będą około 117 miliardów deficytu budżetowego (ponad dwukrotnie więcej niż obecnie). Wychodzący był znacznie skromniejszy w obietnicach, jego zanęty powiększyć miały deficyt do kwoty circa 62,5 miliarda z chyba 55,2 miliardów.

    Wychodzący wycofał te zmiany emerytalne – wychodząc, stwierdził, że nie powinien zmieniać reguł gry w momencie, kiedy się zmienia (sędzia). Otwiera to pole dla zwolenników wychodzącego aby wykazać polityczną wolę zmian i powrotu dawnych limitów wieku emerytalnego.

    Zachęcające jest to w jaki sposób obietnice te mogą być wprowadzane. Przy ostatnich ruchach przy zmianie wieku emerytalnego zamiast rewolucyjnego powrotu do poprzedniej umowy z Narodem otrzymaliśmy kosmetyczne poprawki na które miała się załapać niewielka grupa uprawnionych. Może być inaczej jak poprzednio (kiedy polityk jak obiecał to obiecał a jak zabierał to zabierał), wszystko wyjaśnią wybory jesienne do parlamentu. Oby nie było drogo. W końcu to i tak my płacimy rachunki wystawiane przez rządzących.

    1. Ooo, to ciekawe.
      a podobno na węgrzech ten faszszszysta orban spłaca długi, wyrzuca MFW i zmniejszy podatki? i w dodatku — jakby na przekor Logice — PKB mu rosnie… no, nie ma Sprawiedliwości 9ergo: liberalizmu) na świecie… (+ #nieracjonalnym & #nośredniowiecze und #kopalnia.)

      1. owfrzem, spłacił MFW i wywala ich biura, ale:
        1. Innych długów jak psów. Węgierskie papiery dłużne są droższe (z tego co wiem) od polskich w obsłudze (wyższe odsetki), co jest odbierane jako słabość. Spłata MFW z tego co wiem jest w zasadzie politycznym gestem. Proszę to sprawdzić koniecznie i podać na blogu, bo tu mogę się mylić.
        2. Opinia o Węgrach po awanturze rosyjsko-ukraińskiej jest negatywna.

        Węgry są ciekawym przykładem systemu hybrydowego. Zarówno od strony ekonomicznej jak i politycznej. Zobaczymy dokąd ich to doprowadzi
        ***
        Jeśli nie rozumie Pan do końca „jak działa jamniczek” to ja Panu może wytłumaczę. Proszę sobie wyobrazić, że nie ma państw, są tylko przedsiębiorstwa. Jedno z nich ma pozycję uprzywilejowaną: sprzedaje pieniądze (oraz artykuły z nimi powiązane: długi itp.) oraz zarządza prawem i stosunkami międzynarodowymi oraz (co zdaje mi się najważniejsze) równowagą informacyjną na swój temat. Dołóżmy do tego wszelkiego rodzaju wypadki i – betoniara się kręci… :)

        Ponieważ zakładam, że w polityce nie ma miejsca na emocje a jedynym wyznacznikiem jest interes państwa, może ono regulować większość elementów w oparciu o kryterium sensu polityczno-społeczno-ekonomicznego. To tyle jeśli chodzi o krótki wykład. Pokrótce – jeśli państwo widzi sens to kosztuje mniej, jeśli nie, to więcej. Aha, byłbym zapomniał – rzecz prosta – państwo nie jest sumą życzeń obywateli, zbiór obywateli nie jest sumą życzeń państwa.

        1. Artykuł z 2014:
          „Odkąd 51-letni Viktor Orban doszedł do władzy 29 maja 2010 roku, węgierskie obligacje z rocznym lub dłuższym terminem zapadalności dawały inwestorom zwrot wysokości 51 proc. To znacznie więcej niż podobne papiery w Polsce (38 proc. zwrotu) czy w Niemczech (23 proc.) – wynika z danych zestawionych przez agencję”

          Może znajdzie Pan świeższe, angielskie żródła…

  2. no, dobra, dobra: nie znam sie. wiem tylko, ze Glos wiekszości to nie musi byc Glos rozsadku. (i odwrotnie, niekiedy.)

    1. racja, nie chodzi o to, żeby się złościć, ale, żeby dochodzić do prawdy

        1. Ojojoj. Otóż – tak się składa, że jest, ale nie zawsze.
          Prawda to zgodność wypowiedzi ze stanem faktycznym (klasyczna definicja prawdy się kłania).
          Jeśli stan faktyczny nie jest możliwy do ustalenia (najczęściej w sytuacjach relacji międzyludzkich) to prawda [w skrajnych wypadkach] jest wynikiem wiedzy posiadanej przez strony rozmawiające oraz wynikiem negocjacji.

          1. Generalnie – błąd jest popełniany na etapie myślenia o prawdzie jako o czymś co jest monolitem.
            Oraz, że raz uznana prawda nie może ulec zmianie.

            Jest taka piękna tradycja dżezowa – call and response. Hasło i odzew, pytanie i odpowiedź. W ten sposób ludzie dochodzą do prawdy. I ona może jest zmienna, ale jest. Wtedy obowiązuje społeczne kryterium prawdy.

          2. ale ten tzw. „stan faktyczny” tez miewa krytyków: sa tacy, co Nawet mówią, iż („obiektywnie”) nie istnieje czy tez nie mozemy stwierdzić jego (ew.) istnienia… Ja się nie znam, ale tak slyszałem, gdzieniegdzie.

              1. że o odwiecznym i moim ulubionym ockhamie (czy jak Go się tam pisze, naprawdę…) i sporach realistów z nominalistami juz nawet nie wspomnę

                1. Można tak, można inaczej. Fakty pozostaną jednak (bez szkody dla marzeń) faktami. Intersubiektywnymi. Ale nawet jeśli drzewo pada w lesie i nikt tego nie słyszy, to i tak robi hałas. Skąd wiadomo, że filozof nie posługiwał się rzeczywistości wyobrażeniem zamiast nią samą, tworząc swoją teorię, bo zwyczajnie – tak mu się podobało?
                  Wiadomym jest, że nasz mózg pulsuje świadomością. Niech mi powie filozof – co opisuje – siebie z jaśniejszą i słabszą świadomością, z rozmytym-ludzkim byciem-niebyciem, czy świat, który ontycznie i zwyczajnie jest?

                  1. ja się nie znam. ale mówią różnie. (+ z tym światem.)
                    może i Prawda jest — ale za to nie ma Nieprawdy.
                    (no to po co „Prawda”? niepotrzebna…)
                    ps.
                    był taki dowcip (?) w zsrr, tfu:
                    – dlaczego w zsrr są dwie gazety codzienne „Prawda” oraz „Izwjestja”?
                    – A bo w „Prawdje” = njet izwjestii, a w „Izwjestjach” – prawdy.

  3. no, wiadomo.
    i Ja pszprszm, ze tak o tej „prawdzie” ironicznie piszę — ale wlaśnie ta nowa Książka = to o „prawdzie” jest 9w sporej cześci); a nawet o Licznych Prawdach, choć raczej drobnych.
    (no, 1dna może nieco większa, ale to margines. Zresztą już tu trochę było… ale teraz wiem więcej, „wiem” w sensie seminarium prof. Piekarczyka na UW w latach 70. gdzieś w „Obok…” [s. 198 konkretnie ;–}] jest, na marginesie jak zwykle.)

    1. No mamy „prwdziwego” puzzla i prawdę jak baza cokół i ostoja (pojedynczą). Fakt. Punkty widzenia… Faktem jest też, że nikt nie zna prawdy całej. Więc w pewnym sensie pozostajemy we wielu wymiarach na etapie spekulacji.

      W jednym możemy być zgodni – istnieje zgodność, styczność, flow wypowiedzi, z rzeczywistością. Tego się trzymajmy, reszta się skojarzy.

        1. Ptaków jest tyle ile mówię. Czyli nie ma żadnego bo mówię a nie patrzę przez zamknięte oczy.

          W tym wypadku, w wypadku dowodów „metafizycznych”, transcendentalnych (odnoszących się np. do Boga, syren, światła itp.) utrzymuję zasadę: „jak nie mówię to wiem”.

            1. Nie ma czego zazdrościć. Efektem jest rozumienie prawdy albo brak rozumienia albo rozumienie nieprawdy. Żartując: „Tak czy owak jakiś Nowak. Otrzymujemy twierdzenie mniej lub bardziej prawdziwe. Czyli wracamy do (w tym wypadku) społecznego dochodzenia do prawdy w celu uzyskania konsensusu.

              1. Zdecydowanie nie da się.
                Swoją drogą – informatycy pracujący z obiektowym programowaniem mieli problem ze zbudowaniem obiektu zawierającego „wszystko”. Kończyło się to zawieszeniem komputera. To dowód na to, że albo natura fizyczna komputera albo siła wyższa broniły się przed pełnym opisem…

                1. …albo to naszło (tego komputra) ostateczne zrozumienie
                  Wypatrywane, ale nie może być widziane – jest poza formą;
                  Słuchane, ale nie może być słyszane – jest poza dźwiękiem;
                  Chwytane, ale nie może być dotknięte – jest poza zasięgiem;
                  Te bezdenne rzeczy unikają definicji,
                  I łączą się w jednej tajemnicy.

                  1. To jeden z najbardziej spójnych opisów tego czego hm… nie wiemy i wiemy.
                    Tak.

                    Wielokrotnie natykałem się na ten tekst. Czytałem go bodaj 7 razy. Oczywiście, niestety w tłumaczeniu. Chiński jest poza moim zasięgiem.

                    Nawet na zgniłym Zachodzie poznali się na nim.

                    1. polecam też — z kręgów, w których kiedyś… — niejakiego Herrigela, wyd. dawno temu przez „Pusty Obłok” (mówi to nam coś ;–)

          1. Najlepiej to opisał chyba C’G. Jung. Nie mam chyba pod ręką cytatu, ale pięknie łącząc filozofie Platona i Arystotelesa uznał, że można to opisać jako strukturę kryształu (dowolnego) pokazał, że Platon opisuje całość zaś Arystoteles wybrany punkt gdzie łączą się krawędzie.

  4. Czy możemy już zająć sie czymś praktyczniejszym. :) Proszę o kolejny wpis w blogu.

    1. Dziękuję za czas poświęcony. Czy powiedzieliśmy coś więcej ponad to co już wiedziano? Nie.

  5. Dlaczego lubimy o tym dywagować.
    „pole­cam też — z krę­gów, w któ­rych kiedyś… — niejakiego Her­ri­gela, wyd. dawno temu przez „Pusty Obłok” (mówi to nam coś ; – )”
    Mówi. Znam to podejście do rzecywistości. Bywa, że stosuję.

    Czytałem ze dwa razy to:
    http://lubimyczytac.pl/ksiazka/197276/poszukiwanie-jednosci—nauka-i-mistyka

    Przy okazji – jak się nazywał zeszłoroczny festiwal o którym Pan opowiadał? Ten po openerze? Z muzyką świata. Możliwe, że się spotkamy…

Możliwość komentowania została wyłączona.