ukazał się. A w nim – krótki mój text o Joannie Krzysztoń, o drobiazgach. no to. (a druk okładki, tej niżej: nadal tylko 2 kolory pantone, tak, tak.)

low-36-2016-PFL-Modernizmy-I-i-IV-str-okl-RGB-96dpi


Stare obrazy, fakty, przedmioty

Zrobiłem jej tylko kilka zdjęć; drobne, nieważne dla dziejów sztuki w Polsce wydarzenie. Joanna Krzysztoń na ul. Poznańskiej (czy może Emilii Plater?) w Warszawie. Okolica jeszcze niedawno wyglądała jak wtedy: w 1981 roku. W tle jakiś sklepik… Był też zakład: rymarski? Nie pamiętam. Mężczyzna, zaglądający prawie przez ramię. I cień innego na zdjęciu, obok. Kolega.

Joanna (nb. córka pisarza Jerzego Krzysztonia – m.in. „Obłęd”, 1980) maluje. Obrazy kameralne, choć niekiedy spore („Złoto”, 2005). Niektóre z obrazów mają kształt bram… – napisała. Ja fotografuję rękawiczki: zgubione. A też zużyte przedmioty. Coś małego: żadnej ideologii, nieco nostalgii. Co kilka, kilkanaście raczej lat się z Joanną mijamy. Brak czasu, ekonomia kontaktów.

To jest około 40 takich małych obrazków, nazywa się to „Reality show” (…). Robiłam to także ze względu na pamięć: coś jest nagle na pierwszych stronach jako najważniejsze wiadomości, trzy dni później nikt nic nie pamięta (…). Moja rodzina zarówno ze strony ojca, jak i ze strony matki praktycznie straciła w czasie wojny wszystko, dotyczy to (…) tego, co zazwyczaj w rodzinach jest, czyli jakichś drobnych przedmiotów, jakichś obiektów pamiątkowych, które od pokoleń są, jakichś dóbr materialnych. (…) zawsze mi tego brakowało, ponieważ wszystko zostało przez wojnę przemielone w proch i zostało głównie poza granicami Polski.
Klara Kopcińska, teksty spisane, rozmowy z J.K.
(kiedyś w „japanika” blog, dziś: japanikatoja.blogspot.com; dostęp: 2011).

Chcę chyba powiedzieć (lecz czy to nie kolejny slogan?), że ten odwrót od wielkich idei, spraw gigantycznych ku rzeczom małym – jest, zdaje mi się, reakcją pokolenia (części, sporej) na czasy, w których przyszło nam żyć. Czy to ponowoczesność – spytajmy modnie? Nie, raczej sceptycyzm. Może też lęk: przed wdepnięciem w coś nazbyt wielkiego. W idee, które tak wiele złego…

Ale jest cena, jaką przychodzi płacić. Gdy malujesz „Podaj cegłę” – wszyscy o tym wiedzą. (Czy też „Czarny kwadrat na białym tle”, inny rodzaj podawania cegły, z trochę innej rewolucji.) Gdy skupiasz się na detalu – zostaniesz w niszy. Świadomie? Zwykle tak, lecz to i wyrok. Tylko malarstwo rewolucyjne trafia na salony, na czołówki gazet. Rewolucyjno-abstrakcyjne czy rewolucyjno-realistyczne. Tylko wielkie idee, żadnych małych sklepików ze starociami. Duże, krzyczące. Nie idzie o format, choć dziś – większy to lepszy. A przekonanie, iż ktoś to, co robimy, doceni po latach, tkwi głęboko w XIX wieku: wszystkiego jest za dużo. I wszystko już było. Jest tylko dyskretny urok drobiazgu, który się nie pcha do pierwszego rzędu. Skupienie na detalu.

Po śmierci mojego ojca, Jerzego Krzysztonia, mama wyszła drugi raz za mąż, za jednego z jego najbliższych przyjaciół, z którym łączyła ojca historia wojenna przede wszystkim. W ten sposób do mojej rodziny po latach trafił jeden jedyny przedmiot zachowany sprzed wojny, który można powiedzieć jest drobną pamiątka rodzinną, jest to malutka buteleczka, o której wiem bardzo niewiele (…) „Doktora Stenzla wschodnia pasta piękności” (…) ta buteleczka, ta maść pojechała razem z panią Bełdowską w trasę, że się tak wyrażę, która to trasa była dosyć tragiczna. Podróż pasty piękności doktora Stenzla zaczyna się w Horodence w 1939 roku (…) Absurdalność tego przedmiotu w stosunku do historii, jakiej jest świadkiem, po prostu mnie wzrusza, jest w tym coś ponadczasowego (…).
Klara Kopcińska (j.w.)

Lubię to moje-Joanny zdjęcie również dlatego, że w tle jest właśnie ów sklepik-skład: przedmiotów. Rzeczy, jakich już nie ma. Czy jest jeszcze sklepik? W Google Maps go nie widać. A jeśli przetrzymał, pewnie sprzedaje tanie, chińskie produkty, jak wszędzie. Ktoś niedawno napisał, na facebooku: Nieważne, do jakiego kraju pojedziesz, pamiątki i tak przywieziesz z Chin. Ekonomia rzeczy, nadmiar słów i obrazów.

Ostatnie wystawy realizują wspólnie. Wielką rolę odgrywa w nich światło. (…) A także z pozoru jarmarczne triki, jak stara technika druku soczewkowego, którą pamiętamy z pocztówek przedstawiających postacie mrugające oczami…
„Ich dwoje. Grzegorz Rogala i Joanna Krzysztoń w galerii Szyperska 2”, Jacek Kasprzycki
(www.wiadomosci24.pl; 2011).

mr makowski

joanna-krzyszton-001

joanna-krzyszton-002

6 odpowiedzi na “PFL nr 1/2013”

  1. I powiem panu – nie wszędzie na szczęście. Malutkie sklepiki 'cynamonowe’ z drobiazgami nikomu niepotrzebnymi i zapomnianymi; bez napisu made in hina. Co dziwne – ludzie się z nich cieszą.

  2. Okładka (bez cukru) PIĘKNA!
    Skąd nasz sentyment do rzeczy czasem niepozornych. Może dlatego, że miłość do przedmiotów jest łatwiejsza. Przeznaczenie sprawia, że ktoś się pojawia w naszym życiu, a my…my tylko czasem decydujemy czy ta osoba w nim zostanie. A przedmiot sami wybieramy i jedzie z nami w podróż jak długo i dokąd podróżować zechcemy jak ta buteleczka z opowieści Klary.
    ps. Pan HB ma rację tu jest przedmiotowy raj ale o tym już Panu donosiłam;)

    1. „przed­mio­towy raj” – staramy się ostatnio usilnie, by większość trafiała jednak do czyśćca (oddzielnie papier, szkło i plastik)

      1. Tak: mamy za dużo Rzeczy. szkoda, bo się nie można już na nich skupiać, właściwie…
        (+ w produkcji.)

Możliwość komentowania została wyłączona.