Chłopaki, lat 10, może 12. Czterech, siedzą na górce i na pewno się nudzą. Jak każdy w tym wieku.
- – A Pana co w życiu denerwuje najbardziej? – pyta jeden. Mnie pyta. Może się założyli.
– Nie wiem. Co dzień co innego chyba.
– Ale tak najbardziej… – nalega.
– Najbardziej to chyba ludzka głupota.
– A mnie pisma – deklaruje zdecydowanie.
– Ale takie urzędowe czy te kolorowe? – uściślam.
– Urzędowe.
:)
Nuda też.
Dobrze, że panu kosy nie sprzedali.
Panie: ja tu — a od niedawna przecie — już se Szacun na Dzielni ugruntawiam… („ja to Pana znam: Pan co dzień z Temi Psami… a jile taki żre? Duuużo…”)
Znaczy pan się rzucasz w oczy – niedobrze. Najlepiej się nie wyróżniać i boczkiem, boczkiem…
i Wuosy zapuściłem (te, co jeszcze rosną + na głowie). i środkiem ulicy chodzę, jak Jaki pan 9choć wiadomo…).
i nawet już tu Mangdatt zalaciłem (= jak nigdy w Rzyciu w stolycy), a CO?!? nie stać mnie!?! nie stać…
no, Panisko. ze starego portfella wyjęte.
o to się pan zadomowił
(cyt.) Waryatowi wszędzie dobrze i Waryat się niczemu nie dziwi… (kon. cyt.)