– Czy zawierając z panem Fangorem umowę kupił pan od niego prawo do przekształcania jego dzieła i wprowadzania w nim zmian? – pytał architekta mec. Janas. Nie jestem prawnikiem, nie wiem – brzmiała odpowiedź.
(a nie prościej – przeczytać Umowę? nie, odpowiedziałem sam sobie.)
………………………………..
no to może dam text, który napisałem do n-ru PFL, kiedyś. oraz obrazek, od którego się zaczęło to pisanie: Wojciech Fangor „Matka Koreanka” (1951).
o trudnych Związkach Realu z realizmem.
………………………………..
Mam wrażenie, że to od połowy lat 60. wnętrza biur, gabinetów i banków zaczęły zapełniać się estetyczną abstrakcją – sztuką bezkonfliktową, nieprzekazującą właśnie. A że jednocześnie rzutnik do slajdów (pamiętacie, co to?) przestał być na tzw. Zachodzie dobrem luksusowym – realizm, hiperrealistyczne wręcz malarstwo zaczęło być „proste w produkcji” – i wróciło do łask. Naturalna przekora.
I przyspieszając: późniejszy triumf światowego korporacyjnego kapitalizmu nad socjalistyczną Utopią dodał (znów) realizmowi podbudowę ideologiczną – i dziś Matka Koreanka (1951) Wojciecha Fangora może znów zdobić salony. (Warto tylko nazwę „Koreanka” zmienić na „Afganka”, „Irakijka” czy „Palestynka”).
W tym marszu od – awangardowej kiedyś – abstrakcji do (wstecznego kiedyś) realizmu warto też dostrzec tzw. nowych dzikich, czegokolwiek by w ten worek krytycy sztuki nie wpychali‹¹›.
To „dzicy”– i ci, którzy ich poprzedzali, a sporo takich – ostatecznie zrehabilitowali pewne formy quasi-realizmu, tym razem głównie krzyczącego, z prostych, mocnych kolorów budowanego – jakby od Matisse’a. Sprzeciw wobec impresjonistów, kolorystów z ducha paryskiego wyrosłych – a dziś też wobec rynkowo-bazarowej produkcji dla turystów.
I tak, jak zwykle – to co wczoraj było postępowe / dzisiaj jest wsteczne / to co wczoraj było wywrotowe / dziś jest bezpieczne… (TILT, 1988)
Dziś realizm podbija salony. Przewiduję, że wkrótce wyprze z banków i biur – abstrakcję. Ale: czy abstrakcja znów będzie awangardowa? Wątpię. Nawet quasi-heglowska synteza (abstrakcyjny realizm? realna abstrakcja?) wydaje się… Absurdalna nawet. A za parę lat, gdy bankowcom znudzi się realizm…
Ironiczność powyższych uwag nie zmienia faktów: coraz więcej mamy – i ciekawych – malarzy, którzy malują to, „co widać”. Najwyraźniej odpowiadają na społeczne – czy tylko salonowe zapotrzebowanie… Wbrew dominacji fotografii, wideo, mediów z założenia „realistycznych”: ale biorąc z nich obficie.
Laura Wasilewska – jej prace publikujemy w tym numerze – jest absolwentką Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie. (To nb. instytucja ze strasznym znakiem graficznym. Szewc w złych butach?)
Czy to konkurencja dla ASP? Zapewne, ale czy potrzeba nam aż tylu artystów? Nie wiem.
- EAS ma niestety niefortunny skrót, a w środowisku zrozumieją tylko, jak powiesz: „Chodzę do Fałata” (…) jest bardzo dobra kadra – profesorowie, którym zależy na rozwoju twórczym podopiecznych (…). Na ASP – brakuje takich dusz, a jak się zdarzają, są zwykle oblegani (…) Na EASie zawsze można przebrnąć nawet warunek (o ile masz odpowiednie pieniądze), a na ASP… Nie zawsze.
Oto jedna z opinii nt. EAS z forum „ASP kontra Europejska Akademia Sztuki” (www.grono.net). Oczywiście są i inne; ale kluczem jest tu – i nadal – relacja Uczeń-Mistrz. Jak przed wiekami. Lecz artyści (w sensie: Mistrzowie) nie zarabiają już tyle, ponieważ jest ich (za?) dużo… Uczniowie też liczą: najpierw na studiach, a później – po nich.
Oto edukacja: Pabla Picassa uczył ojciec, José Ruiz y Blasco; skądinąd nauczyciel akademicki w Escuela Provincial de Bellas Artes w Maladze i Barcelonie. Znakomicie rysował gołębie. Dziś te (nie tylko jego) gołębie możemy zamówić – na jednej z licznych stron typu „art prints on demand” – w dowolnej wielkości czy technice. Sto sztuk? Proszę… Olej na płótnie? Manufacturing delay of 8 weeks…
Kształcimy artystów – a potrzebujemy odtwórców. Potrzebujemy wypełniacza na ściany, nieco kleju dla oczu, trochę estetycznej galarety – do coraz liczniejszych biur, banków, urzędów… (I do domów, z których znikają książki; ale jeden obraz – po co więcej, prawda? – dowodzi kultury właściciela niewątpliwie). A globalizacja sprawia, że za chwilę – to się już dzieje – produkcją sztuki, dostosowanej do najnowszych trendów, łatwej, strawnej i bezdyskusyjnej – zajmą się dzielni chińscy robotnicy. Tani i pracowici, sterowani przez biegłych w prezentacjach z programu Power Point absolwentów szkół zarządzania rynkiem sztuki. To warunki realne: realistyczne produkowanie abstrakcji.
mr makowski
………………………………..
‹¹› – Terminu tego nie używam w jego – powiedzmy – krytycznoliterackim sensie; dla mnie „nowym dzikim” jest np. Andrzej Wróblewski (1927-1957):
- „Zagadkowa śmierć plastyka w Tatrach”, „Andrzej Wróblewski zmarł śmiercią naturalną” – takie nagłówki pojawiły się w prasie 3 kwietnia 1957 roku. (…) związany z grupą młodych artystów skupionych wokół Tadeusza Kantora. Ten (…) pokładał w Andrzeju nadzieje, sądząc, że stanie się on teoretykiem „Nowoczesnych”. Mylił się jednak. Wróblewski, który do tej pory malował abstrakcje i półabstrakcje, zaczął eksperymentować.
W 1948 roku (…) założył z przyjaciółmi (wśród których znajdował się Andrzej Wajda, wówczas jeszcze student ASP) Grupę Samokształceniową. Był to wyraz sprzeciwu wobec profesorów – kapistów – a także wobec środowiska Kantora. Nowa sztuka, którą postulował Wróblewski, miała być zaangażowana w przemiany polityczne, czytelna, realistyczna (…). Według wspomnień Andrzeja Wajdy, Wróblewski miał powiedzieć: „Skoro znaleźliśmy się w takiej sytuacji, a nie innej, to powinniśmy sami zacząć się kształcić. W przeciwnym razie zostaniemy upupieni przez naszą akademię”.
(…) Dobre chęci Wróblewskiego raziły krytyków, tak jak (…) prymitywna forma, brutalność i (zamierzona) niezdarność przedstawień…
(Dorota Marszałek „Andrzej Wróblewski – dziwna śmierć, dziwne życie?”;
www. mapakultury.pl; 2011 r.)
Sztuczki bankowe
Abstrakcjoniści wszystkich krajów…
Bardzo realistyczne te znaki zapytania na obrazach. W sumie oryginalne.
trochę nie łapię. „Dziś realizm podbija salony. Przewiduję, że wkrótce wyprze z banków i biur – abstrakcję.” Czy to ważne co jest na salonach? O jakich salonach mówimy? banki i biura – przecież to dla sztuki przestrzeń marginalna! A akapit zaczynający się od słów „Kształcimy artystów – a potrzebujemy odtwórców.” zawiera, śmiem twierdzić, błędna diagnozę i błędną prognozę. Ale być może przemawia przeze mnie naiwność.
ja sie nie znam. ale:
1.
od zawsze tzw. sztuka = pozostawała na Garnuszku: tych, co mieli Więcej…
(najpierw Jedzenia: Starszy Myśliwy; a później: kasy — np. papieże, medyceusze, włodzimierz sokorski…);
2.
albowiem bez kasy = tylko Grafoman „tworzy” (a i to tylko do Czasu, gdy umrze; lub pójdzie do Pracy);
3.
Salon — to Kasa (= tylko w dużym salonie = Obraz dobrze wyglada, wiadomo).
4.
a „Banki & Biura” — to dziś Kasa; i najwieksza;
5.
mit o tym, że Artysta może żyć Własnym Uchem — to mit; nawet Wangoga = Brat utrzymywał; a Tycjan był Bardzo Bogaty, i Rubens, i Goya i…
6.
a więc…
c.b.d.u.
(a jeśliby Te Argumenty nie podziałały — to nie mam wiele, ale. [co prawda też Marginalia; ale.])
Trudno mi się niestety odnieść do tak enigmatyczno-eliptycznej argumentacji. Durna nie jestem, ale jakoś mnie cholera nie kręci odpowiadanie w tej poetyce. Tak więc niech będzie bez podmiotu, bez orzeczenia, bez przesłanki i wniosku. Bez niczego.
Nic = milknę.
cbdo
aa, bo mnie się już nie chce Nikogo przekonywać; bo to by znaczylo, że wierzę w jakaś (1dną, co Gorsza) „Rację”. a nie wierzę. a bo Ona (racja) jest jak to mówił Marszalek: jak dupa i każdy ma własną.
no to.
…………..
a co do „poetyki” (traktuje to jak komplement) — to też: chyba ona raczej Forma; do Treści niejasnych — i stąd te Braki: Podmiotu, Orzeczenia…
cb.
Więcej Czadu! ;-)
mniej myślenia…
a co ja Robię… właśnie to.
Art is dead.
Art of meat.
Pan tłumaczy z Mojego na Języki? oo, jak miło; alem: Niegodny…
ale skoro już tłumaczymy: to może ja Zacytuję (WSJ). bom sam Za Gópi.